26 sie 2014

Organizatorem być - czyli Spotkanie blogerek w Krakowie

Wspólnie z Karoliną postanowiłyśmy zabawić się w organizatorki i zorganizować spotkanie dla blogerek w Krakowie. Był to nasz pierwszy raz, więc trochę się stresowałyśmy, ale wszystko wypadło bardzo dobrze i to co udało nam się przygotować możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach :)

Spotkanie odbyło się w minioną sobotę 23 sierpnia i zaprosiłyśmy na nie 5 blogerek. Cała nasza siódemka spędziła miłe popołudnie w kawiarni Choco Cafe.

Jak to w kawiarni, na stole nie mogło zabraknąć gorącej kawy oraz trochę słodkości przygotowanych specjalnie na tę okazję.


Czas umiliła nam Pani Renata, przedstawicielka sklepu Maroko Sklep, która bardzo ciekawie opowiadała o asortymencie ich sklepu. Dowiedziałyśmy się m.in. jak przeprowadzać zabieg Hammam, przy pomocy czarnego mydła i rękawicy Kessa, który oczyszcza dogłębnie całe ciało. Dowiedziałyśmy się o wspaniałych właściwościach oleju z czarnuszki i o tym jakie przypadłości skórne, oraz wewnętrzne pomaga on wyleczyć. Pani Renata opowiedziała nam także o glince rassoul, a na koniec pokazała na Angelice i Wioli jak nakładać khol na linię wodną. Byłam sceptycznie nastawiona do kholu, bo nie maluję na czarno linii wodnej, ale w związku z tym, że służy on zdrowiu, a także pomaga wyleczyć wiele chorób oczu postanowiłam używać go na noc. Doby pomysł dla tych, które również nie malują linii wodnej, prawda? :)



Dziewczyny były bardzo zainteresowane, słuchały, wąchały i  testowały, a ja starałam się uchwycić te momenty w obiektywie.



Przygotowałyśmy również kilka upominków, które zasponsorowały nam firmy i za które bardzo dziękujemy!
Wszystkie torebki ładnie wyglądały rozłożone na stoliku, ale przyszła w końcu pora na rozdanie ich dziewczynom.



Nasza utalentowana Karolina przygotowała nam personalizowane identyfikatory oraz zabawne dyplomy na których wszystkie się podpisałyśmy :) Poniżej Karolina i ja z naszymi identyfikatorami.



Dwie organizatorki w całej okazałości


i ja ze swoim dyplomem :P


Bycie fotografem oznacza bardzo małą ilość zdjęć, dlatego selfie ze statywu nie jest złe :D


Na koniec pokażę Wam jeszcze co znajdowało się w tych paczuszkach, czyli jakie upominki przygotowały firmy dla każdej z nas.



Dziękujemy firmom za upominki, a dziewczynom za przybycie i świetne towarzystwo! :)
Bycie organizatorem nie okazało się bardzo trudnym wyzwaniem, ale to dlatego, że we wszystkim wspierałyśmy się razem z Karoliną. Kana, dzięki za wszystko! :)
Potem odbyło się małe after party i poszłyśmy wszystkie na obiad i na zakupy - a jak! :)


Kto wziął udział w spotkaniu?




                                od lewej: Paula, Kornelia, ja, Karolina, Angelika, Magda, Wiola

21 sie 2014

Evree - Gold Argan, olejek do ciała

Dzisiaj przychodzę do Was z nowością od marki Evree, a mianowicie olejkiem do ciała Gold Argan. Jak się spisał? Zapraszam na recenzję :)

evree, olejek do ciała, olej arganowy, gold argan, naturalny olej, do ciała,

Olejek znajdował się w kartoniku na którym możemy przeczytać, że po jego zastosowaniu skóra ma być nawilżona, odżywiona, elastyczna i jędrna, oraz ma odzyskać zdolność do szybszej regeneracji.
W ciągu czterech tygodni codziennego stosowania mamy zauważyć widoczną redukcję zmarszczek i szorstkości skóry.
Dodatkowo olejek nie zawiera olejów mineralnych, silikonów i parabenów, przez co może być stosowany również przy skórze z problemami. Zawiera za to witaminę E, antyoksydanty, oraz kwasy omega 3+6+9.


Skład olejku jest bardzo fajny:
INGREDIENTS: Argania Spinosa (Argan) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Ethylexyl Stearate, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Sesamum Inducum (Sesame) Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Oryza Sativa (Rice) Bran Oil, Tocopheryl Acetate, Beta-Carotene, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, BHA, Parfum (Frangrance), Benzyl Salicylate, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool.

Jak widzicie olejek arganowy jest już na pierwszym miejscu, potem mamy olej słonecznikowy, olej ze słodkich migdałów, olej z pestek winogron, olej sezamowy, olej macadamia, olej ryżowy, witaminę E i Beta Karoten.
 




No to teraz przejdźmy do tego jak używało mi się olejku. Producent zaleca stosowanie go na 3 sposoby: na czystą suchą skórę, po prysznicu na mokrą lub do masażu. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem było stosowanie go codziennie wieczorem na umytą i suchą skórę całego ciała. Na początku urzekł mnie jego zapach! Olejek pachnie bardzo przyjemnie, jest to delikatny, perfumowany i elegancki zapach, który zostaje z nami na dłużej. 

Kolejną rzeczą jaka zachwyciła mnie w tym olejku jest to, że na prawdę błyskawicznie wchłania się i nie zostawia nieprzyjemnej tłustej warstwy na skórze. Każda moja przygoda z olejkami kończyła się tłustym i klejącym ciałem, bo zwykle olejki nie wchłaniają się całkowicie. Tutaj jest zupełnie inaczej - olejek wchłania się praktycznie cały, a skóra pozostaje niesamowicie miękka. Mamy pewność, że nie zabrudzimy po nim naszych ubrań, ani pościeli, bo olejek nie pozostawia na skórze tłustych śladów.
Działanie olejku oceniam jako bardzo dobre. Dobrze nawilża skórę i sprawia, że staje sie ona niesamowicie gładka w dotyku, wręcz aksamitna. Po dłuższym czasie zauważyłam, że moja skóra stała się bardziej nawilżona i gładsza, szczególnie na łokciach, które często bywają przesuszone. Nawilżenie na skórze utrzymuje się przez dłuższy czas. Zwykle smaruję się codziennie po każdej kąpieli, a po stosowaniu tego olejku nie zawsze było to konieczne, bo skóra nie była mocno przesuszona.
Jednym słowem olejek spisał się u mnie na medal, bo nie tylko świetnie nawilża na dłuższy czas, ale także pięknie pachnie. Do tego ma kilka fajnych olejków, a obiecany olej arganowy, który jest w nazwie rzeczywiście znajduje się na pierwszym miejscu w składzie. Myślę, że wrócę do niego jeszcze w zimie, bo wtedy moja skóra jest bardzo wysuszona i chętnie przetestowałabym również drugą wersję olejku Multioils Bomb :)
Możecie go dostać w drogeriach za 29,99zł w 100ml butelkach.

Znacie ten olejek? Lubicie pielęgnację olejami?


P.S. Powoli zaczynam świętowanie, bo jutro - 22 sierpnia obchodzę swoje urodziny :) Jak dla każdego, jest do dla mnie wyjątkowy dzień, chociaż w tym roku będzie trochę smutniejszy. W poniedziałek odszedł nasz królik i jeszcze bardzo to przeżywam, był z nami 4 lata i bardzo się z nim związaliśmy. Nie obeszło się bez smutku i łez, ale powoli przechodzi :)
Jak i w tamtym roku, teraz też pojawi się post z tym co dostałam od bliskich oraz co sobie sprawiłam sama, także wyczekujcie :) I do następnego posta!


Inne recenzje produktów marki evree:
- Krem do rąk deep moisture
- Rekonstruktor, Essentian Oils - olejek do twarzy
- Max Repair, serum do paznokci

16 sie 2014

Mariza, Citrus Fresh - mgiełka do ciała

Lato to pora roku, kiedy szczególnie lubię mieć w torebce mgiełki do ciała, by odświeżyć się w upalny dzień. W tym roku towarzyszy mi mgiełka z firmy Mariza o zapachu Citrus Fresh. Jak się spisuje? Zapraszam do czytania :)


Lekka mgiełka do ciała przyjemnie odświeża skórę i nadaje jej energetyzujący zapach owoców cytrusowych z nutą jaśminu i drzewa cedrowego. Wzbogacona w kojący ekstrakt z dzikiej róży oraz d-pantenol.



Mgiełka znajduje się w plastikowej butelce z atomizerem o pojemności 150ml i można ją zamówić z katalogu Mariza za 21zł.
Zapach mgiełki spodobał mi się od samego początku. Jest bardzo świeży, cytrusowy, przełamany słodkością i kwiatowym aromatem. Dla mnie jest to zapach idealny na lato, który potrafi odświeżyć skórę w upalny dzień. Dzięki temu, że butelka jest plastikowa i niedużych rozmiarów, ląduje za każdym razem w mojej torebce i używam jej w ciągu dnia.
Lubię ją za to, że przynosi mi natychmiastowe odświeżenie, a jej rześki zapach bardzo przypadł mi do gustu! Szczególnie w lecie stawiam na cytrusowe zapachy, a ten jest dla mnie bardzo przyjemny. Mimo, że ma w sobie aromat cytrusów to nie pachnie chemicznie, ani jak detergent do mycia, nie jest to absolutnie zapach łazienkowy. Używam jej bardzo chętnie pryskając ciało ze 3 razy na dzień. Mimo, że ma w składzie alkohol nie zauważyłam dodatkowego przesuszenia na skórze, pewnie dlatego, że mgiełka zawiera ekstrakt z róży i d-pantenol wspomniany wcześniej. Mgiełka ma też minusy i to jeden dosyć spory..



Największym minusem tej mgiełki jest niestety jej trwałość. Zapach wytrzymuje na skórze około godzinę, co jest bardzo krótkim wynikiem. Ja wiem, że to nie są perfumy, które będą ze mną pół dnia, ale liczyłam ze zapach zostanie trochę dłużej na mojej skórze. Mimo to, bardzo przyjemnie się jej używa, a zapach jest naprawdę piękny!

Inne dostępne zapachy tych mgiełek to: Green Tea, Sweet Fruits oraz White Flowers.


Lubicie mgiełki do ciała?

10 sie 2014

Sally Hansen - Advanced Hard as Nails

Produkt od Sally Hansen Advanced Hard as Nails to nic innego jak utwardzacz do paznokci. Jest to nowsza wersja utwardzacza Hard as Nails, który nadal jest dostępny w sprzedaży, ale w innym, okrągłym opakowaniu. Jeżeli szukacie sposobu, by wzmocnić swoje paznokcie, to zapraszam do czytania :)


Utwardzacz uprzednio znajdował się w kartoniku, dlatego też w takiej postaci należy go szukać na sklepowych półkach. Dla mnie to znakomite rozwiązanie, bo mam pewność, że jestem pierwszą osobą, która go odkręciła. Dodatkowo na kartoniku mamy zawarte wszystkie informacje na temat utwardzacza, jego stosowanie oraz skład.


Jak na utwardzacz przystało, ma on przezroczysty kolor i nadaje ładny blask paznokciom.
Zapach to typowy śmierdziuszek, ale zbytnio nie przeszkadza podczas aplikacji, da się do niego przyzwyczaić. Pędzelek jest szeroki, więc wystarczą dwa machnięcia i paznokcie są pokryte w całości. Czasami wydaje się, że pędzelek jest zbyt szeroki i wydobywa dużo produktu, ale można to opanować i nabrać precyzji.
Utwardzacz szybko wysycha na paznokciach i można od razu przystąpić do malowania lakierem kolorowym, lub dołożyć więcej warstw utwardzacza i pozostawić na kilka dni, zmyć i powtarzać jako kurację wzmacniającą.


Jak widzicie na opakowaniu, producent zaleca aż 2-3 warstwy utwardzacza na płytkę paznokcia. Można oczywiście położyć sobie te 3 warstwy, ale tylko wtedy, gdy nie malujemy już później paznokci na kolor i zamierzamy przeprowadzać kurację wzmacniającą.
Ja nie potrzebuję takiej kuracji, bo moje paznokcie zawsze były w dobrej kondycji i u mnie wystarcza tylko jedna warstwa produktu pod lakier kolorowy.
Utwardzacza używam już od dłuższego czasu i nakładam za każdym razem jako bazę, gdy zmieniam kolor na paznokciach.  Póki co, nie zmienił swojej konsystencji, nie zgęstniał i cały czas pracuje się z nim tak samo.
Po jakimś czasie zauważyłam, że paznokcie rzeczywiście są bardziej utwardzone, mocniejsze, mniej się łamią i nie rozwarstwiają. Nie zobaczyłam tej różnicy z dnia na dzień, ale po dłuższym stosowaniu, dlatego musicie być cierpliwe.
Utwardzacz nie spowodował szybszego wzrostu paznokcia, jak ma to miejsce na przykład przy odżywkach z Eveline. Paznokcie podczas jego stosowania rosną swoim naturalnym tempem, ale robią się coraz mocniejsze i to rzeczywiście widać.

Drugą zaletą tego utwardzacza jest to, że można go również stosować jako top coat, na wierzch kolorowego lakieru, przez co uzyskujemy nie tylko piękny blask, ale także przedłużymy trwałość lakieru o kilka dni!
Otrzymujemy zatem produkt, który jest wielofunkcyjny: jako odżywka do kuracji wzmacniającej, jako baza pod kolorowy lakier, oraz jako wykończenie i top coat, przedłużające trwałość lakieru.

Można go dostać w Rossmannach, tam gdzie jest szafa Sally Hansen. Nie pamiętam jego dokładnej ceny, ale internety pokazują, że jest to granica 20-25zł. Uważam, że warto wydać te pieniądze, bo utwardzacz naprawdę działa i jego efekty są widoczne, a dodatkowo możemy go wykorzystać na kilka sposobów! :) 

Jego opakowanie jest dosyć duże, a sam produkt bardzo wydajny, więc jeżeli poszukujecie dobrej odżywki/utwardzacza, który rzeczywiście zadziała na Wasze paznokcie, to polecam! :)

Używacie utwardzaczy do paznokci?

3 sie 2014

The Body Shop, Wild Argan Oil - masło do ciała

O masłach z The Body Shop słyszałam wiele pozytywnych opinii i bardzo chciałam je wypróbować, dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy zostałam wybrana do testowania najnowszego masła z linii Wild Argan Oil.
Mimo, że pewnie czytacie teraz na co drugim blogu recenzję tych masełek to i ja pomęczę Was kolejną, Zapraszam! :)


Do testowania dostałam masełko zamknięte w 50ml pojemniczku i mimo, iż spodziewałam się, że przyjdzie troszkę większe, muszę przyznać, że i tak jest bardzo wydajne.
Opakowanie to typowy zakręcany słoiczek, dzięki któremu zużyję masło do samego końca. Jest małe i poręczne, dlatego spokojnie zmieści się do podróżnej kosmetyczki.


Konsystencja jest typowo maślana i bardzo przyjemna, bo w dotyku masło jest twarde i bardzo zbite, a pod wpływem ciepła dłoni zaczyna się rozpuszczać, pozostawiając na ciele oleistą konsystencję. Masełko wchłania się bardzo szybko i pozostawia na skórze jakby ochronną warstwę, ale nie jest to nieprzyjemna warstwa, jak w przypadku kosmetyków na bazie parafiny, lecz przyjemna, olejkowa ochrona.
Nawilżenie, jakie daje to masełko uważam jako bardzo dobre, dlatego z większą chęcią używałabym go w zimie, bo wtedy też sięgam po cięższe, maślane konsystencje. W lecie moja skóra nie potrzebuje tak intensywnego nawilżenia, dlatego resztę zostawię sobie właśnie na okres zimowy.
Bardzo podobnie jest też z zapachem, który jest bardzo przyjemny, mocny i intensywny, pachnie jak perfumy, ale znowu kojarzy mi się z okresem zimowym, bo dla mnie jest ciężki, ciepły i otulający. Wyczuwam w nim nuty kakao, lub wanilii. Masło jest ważne 12 miesięcy od otwarcia, dlatego jego reszta spokojnie poczeka na okres zimowy, kiedy moja skóra będzie bardziej wysuszona, a słodki zapach uprzyjemni mi jego używanie.
Masło pozostawia skórę dobrze nawilżoną, gładką i mocno pachnącą, a zapach utrzymuje się na niej przez dłuższy czas. Po jakimś czasie zaczyna słabnąć, ale po przyłożeniu nosa do ręki jest nadal wyczuwalny.



Na spodzie, po odklejeniu naklejki zobaczymy skład masła i możemy w nim znaleźć masło shea jako główny składnik, a to by wyjaśniało jego maślaną konsystencję, jest też masło kakaowe, gliceryna, olej z nasion palm, wosk pszczeli i dosyć daleko w składzie tuż przed samym zapachem olej arganowy. Trochę szkoda, że olej arganowy, który osławia nowe masło do ciała, jest prawie na końcu składu w małej ilości, a miałam nadzieję, że będzie trochę wyżej.




Podsumowując, uważam, że masło jest godne uwagi, ale swoją konsystencją i zapachem, będzie bardziej odpowiednie do stosowania w okresie jesienno - zimowym.
Moje pierwsze zetknięcie z kosmetykami The Body Shop było jak najbardziej udane i teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa innych maseł oraz ich zapachów! Polecacie jakieś?