12 sty 2021
9 gru 2020
Podocrem - nowość na rynku, specjalistyczne kremy do stóp
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją dwóch kremów do stóp marki Podocrem. Jest to marka produkowana przez polską firmę Farmapol, a ich produkty dostaniecie w aptekach i drogeriach.
Warto zaznaczyć, że jest to nowość na rynku, a w ofercie marki dostępnych jest 6 różnych kremów do stóp, przeznaczonych do skóry z różnymi potrzebami i problemami.
Podocrem Rapid
Podocrem Deo
W jego składzie znajdziemy ekstrakt z szałwii, mocznik, ekstrakt z aloesu, olejek awokado, cynk organiczny, tlenek cynku, czy glicerynę.
Krem Deo również ma treściwą i zbitą konsystencję i podobnie jak poprzednik świetnie rozsmarowuje się na skórze, pozostawiając lekko tłustą powłoczkę. Użyty w odpowiedniej ilości sprawi, że wszystko ładnie się wchłonie. Myślę, że szczególnie teraz zimą warto zainwestować w taki dezodorujący krem, który zwalcza przykre zapachy. Noszenie ciężkich i ocieplanych butów nie sprzyja naszym stopom, a szczególnie ich zapachowi po całym dniu. Taki krem będzie nie tylko świetnym sprzymierzeńcem w walce z popękanymi piętami, ale także ochroni nas w ciągu dnia i da poczucie większej pewności siebie.
Cała seria kremów Podocrem składa się aż z 6 różnych wariantów, a oprócz dwóch wymienionych przeze mnie znajdziecie również wersje Care, Care Forte, Sensitive oraz Protect.
Która z nich wydaje się najlepsza dla Ciebie? :)
7 lis 2020
3 mini recenzje - zużyte kosmetyki
Zapraszam Was dzisiaj na krótki wpis o kosmetykach, które udało mi się zużyć do samego końca i warto powiedzieć o nich coś więcej, niż tylko to, że były poprawne. Będą to 3 szybkie recenzje, po których dowiecie się, czy warto postawić na dany kosmetyk. No to zapraszam :)
Bielenda Fresh Juice - hydro esencja nawilżająca
To jeden z tych kosmetyków, które zużywają się baaardzo długo. Do aplikacji na całą twarz wystarczyło zaledwie kilka kropel, a że esencja zawiera aż 100ml produktu, okazała się naprawdę wydajna!
Bardzo dobrze nawilżała skórę i świetnie podbijała nawilżenie każdego kremu. Nie stosowałam jej nigdy solo, a zawsze z dodatkowym nawilżeniem właśnie w postaci kremu. Bardzo ją polubiłam za działanie i za zapach, a jej pełną recenzję możecie znaleźć już na blogu - Bielenda Fresh Juice.
Gift of Nature - tonizująca mgiełka do twarzy
Moja wersja toniku Gift of Nature to ta do cery suchej. Na opakowaniu możemy przeczytać, że produkt zawiera aż 99% składników pochodzenia naturalnego, a bazą jest tutaj hydrolat jaśminowy. No i myślę, że to już powinno dać mi do myślenia przed włożeniem go do koszyka. Na mnie hydrolaty po prostu nie działają. Nie widzę po ich stosowaniu żadnej różnicy w mojej skórze, nie odczuwam też dawki lekkiego nawilżenia, ani ukojenia skóry. I tak też było w przypadku tego toniku. Na mojej skórze nie robił absolutnie nic oprócz tego, że ładnie pachniał podczas aplikacji, co zresztą za chwilę mijało, bo przecież kładłam na skórę kolejne kosmetyki. Zużyłam go bardzo szybko, bo pryskałam buzię obficie, ale nawet to nie przynosiło żadnych rezultatów. Niestety nie wrócę do niego, ani nie skuszę się na żaden tonik na bazie hydrolatu.
Bielenda Vegan Muesli - krem nawilżający
Kremy do twarzy z Bielendy zawsze świetnie się u mnie spisują. W ogóle, gdybym miała używać do końca życia tylko jednej marki kremów do twarzy, to byłaby to właśnie Bielenda. Jeszcze chyba żaden ich kosmetyk mnie nie rozczarował. Oczywiście ten dobrany odpowiednio do potrzeb mojej skóry.
Z kremu z owsem byłam również bardzo zadowolona. Podobał mi się jego zapach i lekka konsystencja, która w mig się wchłaniała, a przy okazji krem potrafił świetnie nawilżyć skórę. Krem dawał takie nawilżenie, jakie lubię najbardziej, czyli to dogłębne, a nie tylko na wierzchniej warstwie skóry. Wiecie o co mi chodzi? Często można dostać go w promocji, a ja z pewnością kupię kolejne opakowanie!
Znacie któryś z przedstawionych tu kosmetyków?
Blankita
4 wrz 2020
Nowości Sierpnia '20
Przez ostatni czas nie kupowałam zbyt dużo produktów kosmetycznych i jeśli pamiętacie, to ostatnie nowości pojawiły się na blogu w styczniu, wow! (wpis tutaj - Nowości Stycznia). Oznacza to, że kosmetyki starczają mi naprawdę na długi czas, lub kupiłam zaledwie jeden lub dwa produkty, z których nie było sensu robić całego wpisu na blog. Zresztą okres domowej kwarantanny i duże zapasy skutecznie zniechęciły mnie do odwiedzania drogerii i robienia zakupów.
W sierpniu jednak skusiłam się na kilka produktów, korzystając głównie z promocji. Nie ma ich dużo, ale myślę, że to naprawdę same perełki!
Już nie pamiętam od jak dawna kupuję podkład mineralny Lily Lolo, ale z pewnością już kilka lat. Gdy się kończy, kupuję kolejne opakowanie. Lubię to, jak wygląda na twarzy, jego lekkie krycie, możliwość budowania na skórze oraz niesamowitą wydajność. Plusem jej tutaj SPF15 i to, że produkt jest naturalny. Kupiłam oczywiście na promocji i myślę, że warto na nie polować, bo w standardowej cenie podkład kosztuje ponad 80zł. Mój odcień to Blondie.
W lipcu postanowiłam bardziej zadbać o swoje włosy, bo zauważyłam, że są w gorszej kondycji. Sporo ich zostawało na szczotce i wypadały podczas mycia. Dlatego w drogerii Hebe skusiłam się na wcierkę Sattva z szafranem i cynamonem, przeznaczoną do skóry głowy. Jest to produkt w formie sprayu, który dzięki wyjątkowym składnikom, takim jak aloes, cynamon, szafran, bazylia i zioła ajurwedyjskie ma wzmacniać włosy. Wcierka ma ziołowy zapach, w którym dominuje cynamon i według mnie jest bardzo przyjemny.
Dodatkowo, do swojej kuracji wzmacniającej włosy postawiłam włączyć suplementację. Spędziłam sporo czasu na porównywaniu różnych kapsułek i mój wybór padł na Kerabione. Jedno opakowanie zawiera 60 tabletek i ma starczać na miesiąc pełnej kuracji. Za kilka dni kończę pierwsze opakowanie i w zapasach mam już drugie. Co najważniejsze - nie odczuwam żadnych skutków ubocznych podczas zażywania Kerabione, a miałam już tabletki na włosy, po których bolał mnie żołądek. Zaważyło to na tym, że chętnie po nie sięgam i przedłużam kurację tymi samymi kapsułkami we wrześniu.
Jeśli chodzi natomiast o kosmetyki do pielęgnacji twarzy, to skusiłam się na trzy produkty. Pierwszy z nich to krem Bielenda Vegan Muesli w wersji nawilżającej (jest też wersja matująca). Ostatnio cały czas widuję go na Instagramie i też miałam ogromną ochotę wypróbować. Jestem z niego bardzo zadowolona, bo nawilżenie jest na wysokim poziomie, takie jak lubię! Krem nawilża dogłębnie, a jednocześnie szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy.
Drugą rzeczą jest tonik Gift of Nature do cery suchej. Ma on 99% składników pochodzenia naturalnego i oparty jest na hydrolacie jaśminowym. Ma zatem bardzo ładny zapach i przyjemny aplikator w formie mgiełki, co znacznie ułatwia używanie. Nie przywraca jednak ukojenia skórze po myciu, skóra nadal jest ściągnięta, więc nie sięgnę po niego więcej. Miałam już toniki, które działały znacznie lepiej. Ten mnie niestety nie zachwycił niczym szczególnym. Ot taki przeciętniaczek. A miałam wobec niego duże oczekiwania, bo wiele dziewczyn chwaliło go na Instagramie.
Marki Revox nie miałam jeszcze okazji poznać, a że była fajna promocja na ich produkty, postanowiłam spróbować. Z tego co pamiętam w ich ofercie był kwas hialuronowy, witamina C, kwas salicylowy, serum z kofeiną pod oczy, czy właśnie peptydy na które się skusiłam. Jest to 10% serum peptydowe przeznaczone do skóry, która traci jędrność i elastyczność. Peptydy to budulec skóry, który uruchamia produkcję kolagenu i elastyny. Serum stosuje się rano i wieczorem w ilości kilku kropli na całą twarz. Zauważyłam, że przynosi fajną dawkę nawilżenia dla skóry i z chęcią po nie sięgam!
Na koniec zostawiłam perfumy Bi es, które dorwałam w Biedronce. Lubię sobie sprawdzać zapachy, a ten bardzo przypadł mi do gustu. Był niedrogi, więc wzięłam opakowanie i w sumie nie żałuję. Zapach Absolue Flowers jest idealny na lato! Świeży, owocowy, lekko kwiatowy, taki orzeźwiający. Nie jest to oczywiście zapach, który zostanie z nami cały dzień, bo dosyć szybko się ulatnia, ale za taką cenę nie gra roli, że użyję go ponownie w ciągu dnia do odświeżenia się. Szczególnie podczas ostatnich upałów. Myślę, że to fajny dzienniaczek do damskiej torebki. Jego nuty zapachowe to różowy pieprz, kiwi, rabarbar, jaśmin, cyklamen, arbuz, białe piżmo, drzewo sandałowe i drzewo cytrynowe.
Jak tam Wasze wakacyjne nowości? Jestem ciekawa, czy też w czasie tej domowej kwarantanny kupowałyście mniej? Czy może buszowałyście jednak po sklepach online?
Blankita
3 cze 2020
Bielenda, Fresh Juice | wersja nawilżająca
BIELENDA FRESH JUICE, HYDRO - ESENCJA NAWILŻAJĄCA
BIELENDA FRESH JUICE, KREM BOOSTER NAWILŻAJĄCY
Krem z serii Fresh Juice również ma lekką konsystencję, nieco żelową i pół transparentny kolor. W zapachu podobnie jak w hydro - esencji można doszukać się świeżych pomarańczy. Jego nawilżenie jest na dobrym poziomie, a razem z esencją tworzą świetny duet.