26 gru 2013

Świąteczne zapachy w domu


Christmasowa kolekcja wosków od YC nie zauroczyła mnie na tyle, żeby sięgnąć po któryś z zapachów, więc kupiłam inne dostępne od ręki zapachowe świeczki, które kojarzyły mi się ze świąteczną atmosferą. W Rossmannie wybrałam jabłko i cynamon, a w Biedronce zapach choinki. Zobaczcie jak spisały się oba zapachy.



Na pierwszy rzut pójdzie świeczka z Biedronki o zapachu choinki, która znajduje się w ładnym kwadratowym i grubym szkle. Sam zapach jest bardzo delikatny i ledwo wyczuwalny w pokoju. Szkoda, że nie pachnie bardziej intensywnie, bo mógłby mi zrekompensować posiadanie sztucznej choinki. Do zapachu dodane jest trochę słodyczy i nie jest to czysty zapach świeżego drzewka. Jest w nim trochę sztuczności, ale jest przyjemny. Ogólnie zapach nie powalił mnie na kolana. Podoba mi się natomiast szkło, w którym znajduje się świeca. Pewnie wykorzystam go na jakiś wkład do palenia.




Druga świeczka o zapachu jabłek z cynamonem to przeciwieństwo pierwszej świeczki. Ta pachnie bardziej intensywnie, ale nie nachalnie. W pokoju unosi się słodki zapach przepełniony cynamonem. Nie jest nachalnie, zapach nie przytłacza, czuć słodycz. Zapach jest dobrze skomponowany, nie ma ani za dużo cynamonu, ani nie jest za słodko. Ma w sobie trochę z masła Farmony, o którym pisałam w poprzednim poście. Taki zapach mogę palić nawet i po świętach.




Z tych dwóch świeczek bardziej do gustu przypadła mi ta druga Rosmannowska o zapachu jabłka z cynamonem. Ma intensywniejszy, bardziej przyjemny zapach, który bardzo do mnie przemówił. Ciekawa jestem czy inne świeczki z Rossmanna również mają podobną jakość.

Jakie zapachy gościły u Was w święta?

21 gru 2013

Sweet Secret - szarlotkowe masło do ciała



Jak tam przygotowania do Świąt? Pieczecie już placki i lepicie pierogi? Ja w między czasie, pomiędzy tymi przygotowaniami zapraszam Was na szarlotkę z bitą śmietaną i cynamonem, która wpasowuje się w nadchodzący klimat. Mowa oczywiście o maśle do ciała od Farmony.






Słodka uczta dla ciała i zmysłów! Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o przyjemnej, aksamitnej konsystencji i apetycznym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie ekstraktu z jabłka, olejku cynamonowego i protein mlecznych, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, na długo pozostawiając kuszący zapach rajskiego deseru. 





Masełko znajduje się w zakręcanym 225 ml opakowaniu i jest zabezpieczone sreberkiem. Bardzo lubię takie opakowania, bo widzimy ile jeszcze zostało produktu i można go zużyć do samego końca. Konsystencja jest gęsta, ale dobrze rozprowadza się na skórze, szybko wchłania i nie pozostawia na skórze tłustego filmu. Spokojnie można ubrać się po wysmarowaniu całego ciała, bez obawy, że pobrudzi ubranie. 




Masło dobrze nawilża skórę, staje się ona gładka i przyjemna w dotyku. Największą zaletą tego masła jest jego zapach, który pozostaje na ciele jeszcze chwilę po wysmarowaniu. Zapach jest tak przyjemny, że chciałoby się go spróbować. Nie wyczuwam w nim szarlotki - dla mnie pachnie lodami, w których lekko przebija się cynamon. Zapach jest bardzo apetyczny, roznosi się po pokoju i kojarzy mi się ze Świętami.
Zagłębiając się w skład można w nim znaleźć masło shea (na drugim miejscu!), glicerynę, parafinę, wosk pszczeli, ekstrakt z jabłek, proteiny mleka i olej cynamonowy. Masło powoli sięga denka i już wiem, że kupię je ponownie.
Szukałam też na półkach masła waniliowego, które również bardzo lubię, ale ostatnio nie mogę go znaleźć, nie wiecie czy jest nadal dostępne w sprzedaży?

16 gru 2013

Inebrya, Dry-T - maska do włosów

W ramach współpracy ze sklepem internetowym Hairstore.pl mogłam sobie wybrać dowolny produkt z ich asortymentu do testów. Mój wybór padł na maskę do włosów, ponieważ w okresie jesienno-zimowym moje włosy mają tendencję do puszenia się i bycia niesfornymi. Takie włosy wyglądają wtedy na mocno przesuszone i zniszczone, co bardzo mnie irytuje, bo uważam, że w tym momencie są w całkiem dobrej kondycji. Zdecydowałam się na maskę do włosów suchych o pojemności 500ml, a ku mojemu zaskoczeniu dostałam ogromny słój maski o dwa razy większej pojemności! :) Zapraszam do recenzji!





Kilka słów od producenta:
Maska o silnym działaniu odżywczym. Posiada właściwości rekonstruujące naruszoną strukturę włosów. Zalecana jest do stosowania na włosach suchych, zniszczonych i mających tendencję do splątywania. Zawartość protein jedwabnych i zbożowych oraz wyciągu z migdałów sprawia, że preparat przywraca włosom optymalny poziom nawilżenia i ułatwia ich rozczesywanie. Włosy są jedwabiście gładkie, miękkie i lśniące. Ma przyjemny bananowy aromat.
Sposób użycia: nałożyć na umyte włosy, przeczesać, pozostawić na 5 minut i dokładnie spłukać.





Po pierwsze muszę Wam napisać, że maska przepięknie pachnie! Oprócz działania, to właśnie zapach jest dla mnie głównym kryterium dla kosmetyków do włosów i ciała. Zapach tej maski jest bananowy! Mnie bardzo urzekł, bo pachnie cudownie. Dodatkowo maska ma żółty kolor, więc czuję jakbym nakładała na włosy zmiksowane banany. Podoba mi się to, że zapach zostaje na włosach i bananowym aromatem możemy cieszyć się dłużej, jednak w lżejszym tonie. No i najważniejsze, czyli działanie. Mimo, że maska Inebrya nie ma świetnego składu, bo wspomniane przez producenta proteiny zbożowe, migdałowe i jedwab znajdują się na końcu, nawet za zapachem w bardzo małych ilościach, to maska dobrze sobie radzi. Dobrze nawilża włosy, nabłyszcza i pomaga w rozczesaniu. Niweluje puszenie się włosów, powoduje, że wyglądają one zdrowo i są zadbane. Zauważyłam, że trzymanie maski dłużej na włosach, daje lepsze rezultaty. Maska nie powoduje szybszego przetłuszczania, ani efektu oklapniętych włosów. Jak najbardziej spełnia swoje zadanie, a moje włosy ją polubiły.
Jeśli macie ochotę poczuć banany na swoich włosach, to można ją kupić TU (1000ml) i TU (500ml)

 Lubicie zapachy owoców w kosmetykach?

10 gru 2013

Wibo - Glamour Nails 1

Seria lakierów Glamour Nails od Wibo to limitowana kolekcja, która zawiera lśniące drobinki. Przedstawię Wam dziś lakier o numerze 1, który jest złotem wpadającym w rdzawy odcień. Pięknie wygląda do światła, gdy jego drobinki połyskują.
Konsystencja lakieru jest dosyć rzadka i trzeba uważać, żeby nie zalać nim skórek. Do pełnego krycia wystarczą dwie warstwy lakieru. Pomalowany paznokieć jest gładki i nie czuć drobinek na jego powierzchni. Myślę, że będzie idealny na okres świąteczno-noworoczny.
Zobaczcie jak prezentuje się na paznokciach.






6 gru 2013

Co przyniósł mi Mikołaj?

Mikołaj chyba dobrze mnie zna. Przyniósł mi w tym roku to, co chciałam i jeszcze dołożył do tego kilka kosmetyków. Zobaczcie sami!




Coś do kąpieli, czyli zestaw zawierający mydełko, żel pod prysznic, peeling, sól do kąpieli i balsam, oraz żel z Oryginal Source Mango&Macadamia. Zestaw kąpielowy zapakowany jest w różowe pudełko, które posłuży mi pewnie na przechowywanie czegoś innego, bo jest bardzo ładne.




Lakier do paznokci z Wibo w kolorze rdzy z mnóstwem drobinek oraz wypiekany róż z limitowanej zimowej kolekcji od Lovely o numerze 3 Touch Snow. Róż ładnie rozświetla policzki. Może będzie jego recenzja, jak trochę go poużywam.




I na sam koniec to, co chciałam najbardziej, czyli lampa pierścieniowa zakładana na obiektyw. Pisałam, że chciałabym ją dostać w poście z listopadowymi nowościami. Mikołaj jednak czyta mojego bloga! :P
Chodziłam po domu i próbowałam robić zdjęcia z pomocą tej lampy, ale jeszcze muszę trochę z nią popracować.


 

Za wszystkie prezenty bardzo dziękuję! :)
A Wam, co przyniósł Mikołaj w tym roku?

3 gru 2013

Eveline, Colour Celebrities 590 - błyszczyk do ust

Ten błyszczyk skusił mnie swoim intensywnie różowym kolorem. Na ustach prezentuje się pięknie, a jak się spisał na dłuższą metę – zapraszam do recenzji.






Na pierwszy rzut oka opakowanie jest ładnie zrobione. Na złotej zakrętce można dostrzec wytłoczenia, które dodają opakowaniu elegancji. Złote napisy na przezroczystym plastiku wypełnionym od środka różowym błyszczykiem również prezentują się nienagannie.













Aplikator to typowa gąbeczka z którą pracuje się najlepiej. Można nią idealnie nałożyć błyszczyk. Wolę takie aplikatory dużo bardziej niż ścięty plastik z małym otworem.











 Sam kolor – piękny intensywny róż, który jest niesamowicie napigmentowany. Po nałożeniu wygląda identycznie jak w opakowaniu. Przy malowaniu koniecznie jest użycie lusterka. Konsystencja średnio gęsta, nie skleja ust, pozostawia na ustach efekt nawilżenia. Błyszczyk ma przyjemny owocowy zapach.






I wszystko było by takie piękne gdyby nie jego trwałość. Błyszczyk znika w bardzo szybkim tempie z ust. Jego kolor blednie, aż staje się całkiem niewidoczny. Wytrzymuje na ustach maksymalnie do pół godziny, to trochę krótko. Chociaż za cenę jaką można go dostać, można mu to wybaczyć. Błyszczyk dorwałam w Biedronce za 3,99zł, więc bardzo niewiele. Nie widziałam go jednak w szafach Eveline, więc podejrzewam, że ta seria była produkowana pod Biedronkę.

Co o nim myślicie?

28 lis 2013

Listopadowe zakupy

W listopadzie nie szalałam zbytnio na zakupach kosmetycznych. Mam dosyć duże zapasy i chcę je wykończyć zanim dokupię coś nowego. Do szafy wpadło mi za to kilka ciepłych swetrów i skarpetek, które wpasowują się idealnie w pogodę, która panuje za oknem. Na kosmetyczną część zakupów zapraszam do dzisiejszej notki.

Na początek nowe woski od YC plus zapałki jako gratis do zakupów. Nazwy wosków są dobrze widoczne na zdjęciach, więc nie będę ich wymieniać. Jakoś tak wyszło, że wybrałam same owocowe zapachy. Wąchałam też kolekcję świąteczną, ale żaden zapach mnie nie zachwycił.




Następnie zamówienie z Mintishop, które przyszło na początku listopada, a w nim dwa pędzle Hakuro: H74 do rozcierania i H15 do bronzera, oraz bronzer z The Balm - Bahama Mama. Przez cały listopad używałam duetu Bahama Mama z H15. Bronzer co najlepsze, nie okazał się zbyt ciemny.






Kolejna rzecz to przesyłka współpracowa ze sklepu Hairstore o której usłyszycie niebawem. Wybrałam sobie do testów maskę do włosów o bardzo przyjemnym zapachu. 






Od dawna chciałam kupić sobie duży pierścionek, oraz coś z motywem sówki. Teraz mam dwa w jednym. Duży pierścionek ze sówką ze sklepu Six!






No i na koniec drogeryjne zakupy z Rossmanna i Hebe. Skoro jest przecena 40% na kolorówkę, to trzeba korzystać. Postawiłam głównie na paznokcie. Jak widzicie produktów do paznokci jest 7. Pięć produktów do makijażu: korektor, cień w kremie, kredka i dwie pomadki oraz masło do ciała.






Kupiłam również dwie cynamonowe świeczki, ale się nie załapały do zdjęć. Będzie jednak o nich wzmianka w grudniu, ponieważ to typowo świąteczne zapachy.

Jest teraz coraz ciemnej i trudniej wykonuje mi się zdjęcia. Nie wychodzą one tak ładne jak w słoneczny, jasny dzień. Myślę nad kupnem lampy pierścieniowej na obiektyw. No chyba, że.... święty Mikołaju.. czytasz mojego bloga? :P

Jak tam Wasze zakupy w tym miesiącu?

24 lis 2013

Clean Cotton i Loves me, Loves me not

Te dwa woski napoczęłam jako pierwsze do palenia i obydwa już w połowie są zużyte. Spróbuję teraz pokrótce opisać moje wrażenia zapachowe po zapaleniu tych wosków.






Wosk Clean Cotton to typowy świeży zapach. Pachnie jak rozwieszone pranie. Można go również porównać do mydełka lub proszku do prania. Zapalony daje bardzo intensywny zapach i musiałam go wynieść do przedpokoju, bo wydawał mi się zbyt nachalny.
Jego drugie palenie sprawia, że zapach łagodnieje i staje się nawet ładniejszy. Można go palić 3,4 razy aż traci całkowicie zapach.






Loves me, Loves me not czyli kocha, nie kocha jest zapachem kwiatowym. Pachnie bardzo delikatnie, ale ładnie i przyjemnie. Nie jest nachalny i można z nim przebywać cały czas w pomieszczeniu. Niestety nadaje się do palenia tylko raz, ponieważ za drugim razem praktycznie wcale już go nie czuć. Nie należy do słodkich zapachów, jest raczej świeży i stokrotkowy. Wąchaliście stokrotki? Ten wosk jest do nich bardzo podobny! Paląc go można poczuć się jak w środku lata na łące.

Obydwa te woski należą do świeżych zapachów, ale z innej kategorii. W połączeniu dają całkiem fajny zapach. Jakby to powiedzieć.. wieszanie prania na łące? :D

Który z tych zapachów bardziej by się Wam spodobał? 

22 lis 2013

Cece of Sweden, Cece Med Silk - jedwab na włosy

Jak wiece ponad miesiąc temu otrzymałam do testów trzy produkty z firmy Cece of Sweden. Była to dwufazowa odżywka w sprayu z jedwabiem, odżywczy koncentrat z jedwabiem oraz serum z jedwabiem na końcówki. Po miesiącu regularnego stosowania mogę powiedzieć kilka słów o tych produktach. 



Cece of Sweden jest firmą specjalizującą się w produktach do włosów, a seria ich kosmetyków Cece Med jest profesjonalną linią. Produkty Cece można dostać w drogeriach Rossmann, Superpharm, Hebe, Natura, Laboo.



Cece Med Silk to seria stworzona dla włosów suchych i matowych. Dzięki zawartości jedwabiu przywraca prawidłowy poziom nawilżenia oraz regeneruje uszkodzoną strukturę włosa. Proteiny pszenicy dodatkowo wzmacniają włosy oraz przywracają im miękkość i zdrowy wygląd. Olej z kiełków pszenicy łagodzi podrażnienia oraz przeciwdziała starzeniu się skóry głowy.
Efekt: Zdrowe, wygładzone, pełne blasku włosy.





Odżywka z jedwabiem o dwufazowym działaniu. Zapobiega wysuszaniu włosów i utracie ich elastyczności. Odbudowuje strukturę włosa, przywraca zdrowy wygląd i nadaje połysk. Nawilża i ułatwia rozczesywanie.


Odżywka zamknięta jest w plastikowej butelce z atomizerem, przez co jej używanie jest bardzo wygodne.  Przed jej użyciem należy wstrząsnąć butelką, aby połączyć dwie warstwy płynów w środku. Podczas używania tej kuracji z jedwabiem odstawiłam inne odżywki i używałam tylko tych od Cece. Mam problemy z rozczesywaniem włosów, dlatego obawiałam się że mgiełka na włosach może sobie nie poradzić i trudności okażą się jeszcze większe. Ale nic bardziej mylnego. Włosy po tej odżywce bardzo dobrze zaczęły się rozczesywać i to już po pierwszym użyciu. Dodatkowo blask jaki im nadaje jest jak świeżo po farbowaniu. Włosy są wygładzone i pięknie błyszczą. Puszenie włosów zredukowane. Odżywka posiada przyjemny delikatny zapach, który czuć na włosach. Wystarczy dosłownie kilka psiknięć na mokre włosy przed rozczesywaniem i suszeniem. Kiedy psikniemy więcej, można uzyskać efekt przyklapniętych włosów, co mi się przydarzyło za pierwszym razem, ale potem wiedziałam już, żeby zmniejszyć ilość psiknięć.




Odżywczy koncentrat z jedwabiem nawilża włosy i odbudowuje ich zniszczoną strukturę. Ułatwia rozczesywanie włosów oraz przywraca im połysk i zdrowy wygląd. Nie obciąża włosów.


Odżywczego koncentratu używałam raz w tygodniu zamiast odżywki dwufazowej.  Ich działania są bardzo do siebie podobne i obydwa produkty praktycznie identycznie działają na włosy. Po skoncentrowanym jedwabiu włosy również były gładkie i  lśniące. Zapach jest identyczny i sposób użycia również.




Serum z jedwabiem przeznaczone do włosów suchych, zniszczonych i rozdwajających się końcówek. Wygładza włosy przywracając im miękkość, połysk i zdrowy wygląd.



Serum wcierałam w suche włosy mniej więcej od połowy ich długości do końca. Konsystencja serum przypomina konsystencję gliss kura czy biovaxu. Jego zapach jest taki sam jak pozostałych dwóch produktów. Jest dosyć tłuste, dlatego wystarczą dwie krople do nałożenia na całe włosy. Serum zabezpiecza końcówki oraz sprawia, że wyglądają zdrowiej. Nie robi z nich tłustych strąków, za to ładnie nabłyszcza i wygładza.

Znacie te produkty?

18 lis 2013

Creamy Cupcake

Zapraszam Was dzisiaj na babeczki z bitą śmietaną!
Co prawda mam tylko dwie :P Miłego oglądania!





Użyte lakiery:
- Wibo 48 (tło)
- Wibo 310 (paseczki i wisienka)
- Sally Hansen (bita śmietana)
- CG Ice Slicks (połyskujące drobinki)



15 lis 2013

Evree, deep moisture - krem do rąk

Jesienią i zimą bez kremu do rąk się nie obejdzie. Moja skóra woła o nawilżenie! Dzisiaj pokażę Wam moje nowe odkrycie, a mianowicie głęboko nawilżający krem do rąk do skóry suchej i szorstkiej od Evree.



Na stronie internetowej Evree możemy przeczytać, że specjalizują się w produktach do dłoni i stóp. Ich produkty nie zawierają parafiny, SLS i SLES, natomiast są produkowane na bazie substancji pochodzenia naturalnego takich jak emolienty roślinne, olejki z owoców, olejki roślinne, witaminy, masła, woski, proteiny.


Natychmiastowa pomoc dla skóry szorstkiej i przesuszonej z powodu jej naturalnej skłonności do wysuszania jak również kontaktu z detergentami takimi jak: mydło, płyn do naczyń, proszek do prania, itp. Na całej powierzchni dłoni i paznokci pozostawia delikatną warstwę ochronną, która utrzymuje się kilka godzin jeśli nie jest zmywana.
Innowacyjna formuła kremu opracowana jest na bazie aktywnych składników pochodzenia roślinnego. Zawiera urea, roślinną glicerynę, kompleks nawilżający Hydromanil, olej canola oraz roślinne emolienty.
Formuła kremu głęboko nawilża, wzmacnia barierę ochronną Twojej skóry oraz zapobiega ponownej utracie wilgoci.
Rezultat: po zastosowaniu twoja skóra będzie intensywnie nawilżona, wygładzona, przyjemna w dotyku i otulona świeżym zapachem.





Krem do rąk Evree zamknięty jest w niebieskiej 100ml tubce. Jest to miękkie opakowanie, a wyciskanie kremu nie stwarza problemów. Zamykanie jest szczelne i higieniczne.
Krem, mimo gęstej konsystencji, szybko się wchłania i dobrze rozsmarowuje na dłoniach. Pozostawia je dobrze nawilżone, miękkie w dotyku i delikatne. Zapach kremu przypomina mi perfumy Lady Million i pozostaje on na dłoniach przez chwilę, a potem się ulatnia. Nawilżenie jest mocne i długotrwałe, aż do mycia rąk kiedy aplikację kremu trzeba powtórzyć. Jak do tej pory jest to jeden z najbardziej nawilżających kremów do rąk jaki miałam. Jest wydajny, nie trzeba go używać w dużej ilości – o czym też producent informuje na opakowaniu.


Wnioskując po składzie, krem rzeczywiście nie zawiera parafiny, ma za to mocznik, glicerynę – i to na pierwszych miejscach! Potem trochę dalej znajdziemy m.in. olej canola, masło shea i wosk pszczeli.



Krem mam ze sobą zawsze w torebce i używam w ciągu dnia. Stał się moim ulubieńcem!

Znacie ten krem?

11 lis 2013

Rimmel, Match Perfection - korektor

Nie zmagam się z wielkimi sińcami pod oczami, ani z wypryskami, które musiałabym zakryć, ale lubię nałożyć korektor pod oczy by rozjaśnić trochę ich okolice.
Dla mnie korektor pod oczy nie musi być mega kryjący, ale nie może wysuszać oraz wchodzić w zmarszczki i taki właśnie jest ten od Rimmela!




Korektor Rimmela jest korektorem i rozświetlaczem w jednym, którego zadaniem jest redukcja oznak zmęczenia oraz rozświetlenie okolic oczu.
Znajduje się w 7ml miękkiej tubce zakończonej pędzelkiem. Po naciśnięciu tubki, korektor wypływa na pędzelek, którym można go od razu aplikować.





Posiada tylko dwa kolory, z których najjaśniejszy 030 Classic beige, jest troszkę dla mnie za ciemny, ale to nie dziwne bo moja karnacja jest bardzo jasna. W lecie kolor był idealny, a teraz trochę się odznacza. Mimo to używam go nadal.
Jego aplikacja jest bardzo prosta – nanoszę korektor pędzelkiem prosto z opakowania, a potem wklepuję palcem.
Jest to dobry korektor pod oczy o średnim kryciu, więc wielkich sińców nie zatuszuje. Najlepsze jest to, że nie wysusza delikatnych okolic oka, nie wałkuje się, nie wchodzi w zmarszczki i trzyma się dosyć długo. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że lekko nawilża. Po nałożeniu stapia się ze skórą, daje lekki efekt rozświetlenia, ale nie zawiera żadnych drobinek. Nada się do zakrycia małych naczynek koło nosa czy lekkich przebarwień. Korektor nie będzie się nadawał do zakrycia wyprysków, zresztą kto by je chciał rozświetlać? :P

Dla tych, które oczekują mocnego krycia nie będzie odpowiedni. Ale nada się dla tych, które chcą rozświetlić swoje spojrzenie.
Myślę, że warto zwrócić na niego uwagę na przykład podczas nadchodzącej promocji w Rossmannie -40% na kolorówkę, której możemy się spodziewać pod koniec listopada.

Jakich korektorów używacie pod oczy?