30 sty 2014

Hakuro H74

Pędzla Hakuro używam już 3 miesiące. Przez ten czas zdążyłam się z nim trochę zaznajomić. Jeżeli jeszcze nie wiecie czy go kupić, to zapraszam do czytania.



Na początek kilka słów o H74:
Pędzel wykonany jest z włosia naturalnego, ma okrągłą metalową skuwkę oraz drewnianą rączkę, pokrytą czarnym matowym kolorem. Jego długość to 18cm, więc jest dosyć długi. Nowy pędzel przychodzi do nas zapakowany w plastikowe, przezroczyste etui, które może nam służyć później jako ochrona pędzla w czasie wyjazdu. Białe włosie, które zostało przycięte w kształt stożka jest średnio miękkie i sztywne, przez co nie odkształca się. Pędzel mimo to przy kontakcie z powieką nie jest twardy.



Jak się go używa?
Hakuro H74 przeznaczony jest do rozcierania cieni i z tym zadaniem radzi sobie bardzo dobrze. Nie trzeba do niego wprawnej ręki, ponieważ pędzel robi za nas całą robotę i łatwością rozprawia się z cieniami. Myślę, że jego używanie znacznie ułatwia i przyspiesza wykonanie makijażu, a cienie są idealnie roztarte Nie używam osobnego pędzla do nakładania i do rozcierania cieni. W tym momencie ten jeden pędzel służy mi zarówno do pierwszej jak i drugiej czynności. Nie jest to pędzel precyzyjny i nie nada się do malowania kącików, bo jest do tego za duży i zbyt puchaty. 


Wcześniejszy pędzel, który służył mi do rozcierania był bardziej miękki i o podłużnej skuwce. Musiałam się nim trochę namachać zanim cień był dobrze roztarty. Wydaje mi się, że trochę twardsze i sztywniejsze włosie, radzi sobie lepiej z rozcieraniem, dlatego przerzuciłam się teraz na H74. Dodatkowym atutem jest tutaj okrągła skuwka, przez co włosie ułożone jest inaczej, co ułatwia roztarcie. Makijaż teraz trwa dużo szybciej i od razu cień jest dobrze rozprowadzony i roztarty. 

Koszt takiego pędzla to 21,90 i dostępny jest tylko przez internet. Ja kupiłam go TU
Po 3 miesiącach użytkowania mogę powiedzieć, że pędzel wygląda prawie tak samo jak na początku. Kilka włosków po myciu bardziej odstaje, ale nie przeszkadza to w makijażu, ani nie zmniejsza jakości pędzla. Włosie z niego nie wypada, a pędzel za każdym razem domywa się do koloru białego. Warto w niego zainwestować!
Czym rozcieracie cienie?

25 sty 2014

Gold and Pink

Już myślałam, że złoty lakier od Lovely z limitowanej, zimowej kolekcji przeszedł mi koło nosa, ale w moim Rossmannie uzupełnili braki i wszystkie kosmetyki z powrotem trafiły na półkę z limitowanką. Jako, że najbardziej interesował mnie właśnie złoty piasek z numerkiem 1 od razu wpadł w moje ręce. Efekt na paznokciach bardzo mi się podoba, ale że widziałam go wiele razy na innych blogach w wersji na wszystkich paznokciach, to u mnie będzie coś innego. Złoty piasek Lovely wystąpi jako akcent w postaci złotych trójkątów z połączeniem różu od Bell. Zapraszam!










Wystąpili: 

Bell, Glam Wear - 410



Lovely, Snow Dust - 1



22 sty 2014

Sweet Secret - waniliowy krem do ciała

W tamtym miesiącu, kiedy opisywałam Wam szarlotkowe masło do ciała, zapytałam czy któraś z Was nie widziała wersji waniliowej, bo w moim Rossmannie od dłuższego czasu jej nie ma. Na szczęście dostałam informację zwrotną, że można je dostać w Hebe.
No i rzeczywiście były!
To już moje kolejne opakowanie tego masła. Lubię do niego wracać właśnie w miesiącach zimowych, dlaczego? Przeczytajcie!





Słodka uczta dla ciała i zmysłów! Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o przyjemnej, aksamitnej konsystencji i uwodzicielskim zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie ekstraktu z wanilii i indyjskich daktyli, wzbogacony dodatkowo kapsułkami z olejkiem jojoba, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, na długo pozostawiając orientalny, zmysłowy zapach.






Po pierwsze mimo, że na opakowaniu jest napisane, że to krem do ciała, dla mnie kosmetyk ma konsystencję masła. Krem jest gęsty i zbity, ale dobrze rozprowadza się po ciele. Nie pozostawia tłustego filmu na skórze, wchłania się szybko i pozostawia skórę dobrze nawilżoną. W opakowaniu można dostrzec małe czarne kropki, które na szczęście rozpuszczają się na skórze pod wpływem ciepła i nie zostają po nich ślady. Dużym plusem jest jego zapach. Ja jestem wielbicielką zapachu wanilii i dla mnie jest piękny. Wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu, bo nie każdy z nas lubi takie słodkie zapachy. Na mojej skórze utrzymuje się dosyć długo, czuć go nawet na piżamie. A dlaczego używam go akurat w zimie? No właśnie głównie ze względu na słodki zapach. Zima to dla mnie okres, kiedy lubię słodkie i ciepłe zapachy, takie jak czekolada, kokos czy wanilia. W zimie również moja skóra jest bardziej wysuszona i sięgam po bardziej treściwe kremy i balsamy. Ten zadowala mnie swoim poziomem nawilżenia i konsystencją. Jeżeli również lubicie zapach wanilii oraz konsystencję masła, to będziecie zadowolone.
W składzie można spotkać masło shea, glicerynę, a za zapachem w małych ilościach wosk pszczeli, olej słonecznikowy, ekstrakt z wanilii, ekstrakt z indyjskich daktyli, olej jojoba. Krem nie zawiera parafiny więc dla tych, które jej nie tolerują kolejny plus.

Lubicie zapach wanilii?

14 sty 2014

Lovely, Snow blusher - róż do policzków

Róży do policzków nie używam często. Zdecydowanie wolę bronzery, chociaż nie ukrywam, że czasami mam ochotę dołożyć różu by nadać skórze zdrowego wyglądu. Odkąd wpadł mi w ręce róż do policzków od Lovely z limitowanej zimowej edycji, stwierdziłam, że muszę częściej sięgać po róże. 




W limitowanej kolekcji znajdują się 3 odcienie wypiekanych róży, mój jest w kolorze 3 Snow Touch. Róż ma ładny, ciepły odcień wpadający troszkę w brzoskwinię.  Róż dobrze się aplikuje, nie tworzy plam, a jego rozprowadzenie nie stanowi problemu.



Na zdjęciu poniżej, robionym do słońca, można dostrzec drobinki. Nie są one jednak bardzo nachalne i nie tworzą efektu dyskoteki. Ładnie rozświetlają policzki, nadając im zdrowy wygląd.




Róż trzyma się kilka godzin, po czym znika całkowicie. Na pewno nie należy on do trwałych róży. A szkoda, bo efekt na buzi bardzo mi się podoba. Buzia jest promienna i wygląda zdrowo. Mając go na sobie usłyszałam, że moja twarz ma ładne, zdrowe rumieńce. No i rzeczywiście efekt jaki daje jest bardzo naturalny i subtelny. Byłoby super, gdyby był bardziej trwały, a ściera się dosyć szybko. Trzeba pilnować się, by nie dotykać twarzy rękoma, bo można go zetrzeć.
Kolor bardzo mi się podoba i wydaje mi się, że pasuje do mojej jasnej karnacji. Nie wyglądam w nim jak wymalowana lala, jest delikatnie. Efekt na policzkach możecie zobaczyć poniżej z odrobiną bronzera. Chyba poszukam czegoś bardziej trwałego w tym odcieniu, polecacie coś?

 
Też skusiłyście się na te róże?

12 sty 2014

Wibo, Express growth 169


Wczorajsza wizyta w Rossmanie przyniosła mi trzy nowe lakiery. Kiedy wróciłam do domu od razu wymalowałam paznokcie jednym z nich. Jest to fiolet wpadający w burgund z mnóstwem złotych drobinek. Nie jest to piasek, drobinek nie czuć na paznokciu, są całkowicie zatopione w lakierze, a jego powierzchnia jest gładka.
Lakier ma dosyć rzadką konsystencję i potrzebował 3 warstw do takiego krycia jakie widać na zdjęciach. Gdzieniegdzie można zauważyć jego prześwity, ale wyłapał to aparat i mocna lampa. Na żywo te prześwity nie są widoczne a paznokieć jest pokryty jednolitym kolorem.
Uważam, że jest to bardzo elegancki kolor, a drobinki przyciągają uwagę. Jak się Wam podoba?



8 sty 2014

Eveline, Argan Oil, przeciwzmarszczkowy krem do twarzy


Poszukując kremu do twarzy wyznaczyłam sobie kilka celów. Po pierwsze chciałam, by krem nie zawierał parafiny i miał kilka fajnych składników. Chciałam też by zawierał filtr oraz by nadawał się pod makijaż. Przeszukałam w Rossmannie swój dział 20+, ale nie znalazłam nic ciekawego. Większość kremów zawierała parafinę, lub bardzo słabo nawilżające składy. Poszłam więc o stopień wyżej. Na dziale 30+ znalazłam krem, który zadowolił mnie swoim składem. Jak się spisał? Zapraszam do czytania.




Seria Argan Oil to innowacyjny program przeciwzmarszczkowy opracowany w laboratorium Eveline Cosmetics zapewniający spektakularny efekt odmłodzenia skóry. Formuły bogate w drogocenny olejek arganowy wygładzają nawet głębokie zmarszczki, intensywnie regenerują i odżywiają, przywracając skórze młodzieńczy blask.
Przeciwzmarszczkowy odmładzający krem na dzień przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji cery dojrzałej. Innowacyjna formuła bogata w olejek arganowy, bioHyaluron Complex i proteiny soi doskonale nawilża, regeneruje, odżywia i wzmacnia naskórek. Widocznie spłyca zmarszczki, linie mimiczne i kurze łapki. Poprawia gęstość, sprężystość i elastyczność skóry. Ujędrnia i napina. Pozostawia skórę aksamitnie gładką i miękką w dotyku. Przywraca cerze witalność i młodzieńczy blask.
Kompleksowe działanie liftingująco-przeciwzmarszczkowe: nawet głębokie zmarszczki, linie mimiczne i bruzdy zostają spłycone, a wielowymiarowy i trwały efekt liftingujący przywraca właściwe napięcie i gwarantuje spektakularne odmłodzenie owalu twarzy.





Co prawda nie mam cery dojrzałej i nadal jestem w zakresie 20+, ale to nie przeszkadza w używaniu kremów przeciwzmarszczkowych. Krem, który zawiera kilka olejków i witamin nie musi być od razu przeznaczony tylko dla cery dojrzałej, bo niby czemu? Równie dobrze młodą twarz można pielęgnować kremami z bogatym składem, chociażby dlatego, że tego potrzebuje; a i można zapobiec przedwczesnych zmarszczkom i już teraz zadbać o to, by później nasza cera wyglądała lepiej.





Z obietnic producenta można wywnioskować, że po użyciu tego kremu będziemy wyglądać co najmniej 10 lat młodziej, zwalczymy wszystkie zmarszczki i będziemy odmłodzone jak po liftingu. W takie rzeczy nie należy oczywiście wierzyć, bo nie ma możliwości by krem wyprawiał takie cuda na naszej twarzy. Mimo to zawiera bogaty skład, dzięki któremu sięgnęłam właśnie po niego.
Na pierwszych miejscach możemy znaleźć: olej sojowy, mocznik, glicerynę, kwas hialuronowy, olej arganowy, olej kokosowy, masło shea. Całkiem nieźle, prawda?





Konsystencja kremu przypomina śmietanę. Jest jakby zbita na pierwszy rzut oka, ale jednak miękka. Zapach jest trochę sztuczny, ale przyjemny. Przy rozsmarowaniu na twarzy czuć, jakby krem się rozpuszczał pod wpływem ciepła i miał bardziej wodnistą konsystencję. Dzięki temu bardzo szybko wchłania się w skórę, nie pozostawiając tłustego, błyszczącego się filmu – tak, jakby skóra wypijała go w całości. Nałożony grubszą warstwą może pozostawić lepki film na skórze. Myślę, że to zasługa hydrolizatu protein soi, który jest na 5 miejscu w składzie. Ma on za zadanie zmiękczać, nawilżać i wygładzać skórę, jednak zwiększa lepkość i kleistość kosmetyku. Dlatego wystarczy niewielka ilość kremu nałożona na twarz, by wchłonął się w całości bez tego nieprzyjemnego efektu.

Krem dobrze nawilża skórę, wygładza i widocznie poprawia jej stan. Nie wiem czy spłyca zmarszczki, bo ich nie posiadam, ale na pewno im zapobiega. Krem nadaje się pod makijaż. Podkład dobrze się na nim trzyma, nie roluje podczas nakładania i ładnie wygląda.

Można nakładać go na okolice oczu, ponieważ nie szczypie, a często mam z tym problem. Niektóre kremy powodują u mnie łzawienie i pieczenie, a ten na szczęście nie.
Jest to bardzo fajny krem z bogatym składem i spokojnie mogę go polecić tym, którzy chcą zadbać o swoją buzię i dostarczyć jej dużego nawilżenia.

Czy Wy też sięgacie czasem po kremy przeznaczone dla cery dojrzałej?

3 sty 2014

Maybelline, colour tattoo – Eternal Silver


Witam Was w nowym roku! Mam nadzieję, że sylwestra spędziliście szampańsko, i że postanowienia na nowy rok zostały spisane. Ja swoje spisałam w kalendarzu, by o niczym nie zapomnieć. Przede wszystkim chcę być częściej na blogu i dodawać więcej postów. Chciałabym też zacząć ćwiczyć, ale już bez przerw, które sobie fundowałam w poprzednim roku i w efekcie nie było wielkich rezultatów :P
Dziś chciałbym Wam pokazać cień, który gościł na moich powiekach w sylwestrową noc, ale nadaje się również do makijażu dziennego. Zapraszam!





Cień w kremie od Maybelline z serii Colour tattoo w kolorze 50 – Eternal Silver, udało mi się upolować na 40% przecenie w Rossmannie. Chciałam kupić brąz, ale niestety wszystkie były już wykupione, oprócz jednego - który był wymacany. Za taki podziękowałam, ale szukałam dalej jakiegoś innego, ciekawego odcienia, który mogłabym wykorzystać do makijażu dziennego. Cień, który wybrałam na szczęście nie był otwierany, bo chroniąca go tasiemka zabezpieczająca była nie przerwana.




Cień zamknięty jest w szklanym zakręcanym słoiczku, o pojemności 4g, a jego kolor można zobaczyć u dołu, lub na  wierzchniej naklejce. Ja wybrałam kolor srebra, który ma w sobie migoczące drobinki. Jego intensywność można stopniować. Roztarty daje delikatny migoczący efekt na powiekach, a nałożony i wklepany taflę srebra. 




Dzięki temu, że ma migoczące drobinki nada się zarówno do makijaży dziennych – jeżeli lubicie na co dzień taki efekt, jak i do makijaży wieczorowych. Ja użyłam go do wykonania makijażu sylwestrowego na sobie i na koleżance. Wytrzymał aż do rana.

Nałożony na powiekę trzyma się bez zarzutu. Nie zbiera się w załamaniu, nie odbija i wytrzymuje naprawdę cały dzień w niezmienionym stanie.
Jego największą zaletą jaką odkryłam jest to, że może służyć jako baza pod inne cienie. Bardzo dobrze podbija kolor cieni nałożonych na niego i przedłuża ich trwałość. 




Poniżej możecie zobaczyć cień w akcji w moim makijażu dziennym.




Bardzo polubiłam ten cień i używam go często do makijażu dziennego. Jestem ciekawa jak spisują się inne odcienie. Myślę, że brąz, który chciałam kupić i tak za niedługo wpadnie w moje ręce, ale poczekam na przecenę.

Ciekawa jestem, czy znacie te cienie i również jesteście zadowolone?